Z zebranych w starej rzeźni, gazowni czy elektrociepłowni urządzeń,
dokumentów i mebli powstanie aranżacja sceny, na której aktorzy
postarają się oddać energię wypełniającą przestrzenie wielkich polskich
zakładów.
Zanim Iza i James przyjechali do Łodzi, zdążyli odwiedzić Śląsk i
Wielkopolskę. - Widzieliśmy piękną architekturę. Byliśmy w Hucie
Będzin, Elektrociepłowni Szombierki, cementowni w Grodzisku, starej
rzeźni i gazowni w Poznaniu, fabryce przetworów ziemniaczanych w
Luboniu, fabryce barwników do tkanin w Mosinie i opuszczonym browarze w
Kobylim Polu. W Łodzi odwiedziliśmy Elektrownię EC-1, fabrykę
Franciszka Ramischa i zakłady Mera-Poltik - wyliczają.
Choć architektura wielkich fabryk ich urzekła, to nie ona
przywiodła parę artystów do Polski. - Część z zakładów, w których
byliśmy, ciągle jeszcze działa. Rozmawialiśmy z pracownikami, robiliśmy
zdjęcia, kręciliśmy filmy, szukaliśmy też wyposażenia, maszyn, mebli i
dokumentów. Wykorzystamy je do zaaranżowania sceny - opowiada James
Beckett, urodzony w Zimbabwe artysta, który mieszka i tworzy w Holandii.
Fabrykami zainteresował się kilka lat temu. Pierwszymi zakładami, które
lepiej poznał, były fabryka Philipsa i BASF. Do Polski przyjechał razem
z Izabelą Ołdak, która studiuje na jednej z holenderskich akademii
sztuk pięknych.
- To, co nas zaskoczyło, to fakt, że fabryka, choć nie działa
dopiero pięć, dziesięć lat, wygląda jak ruina. Wyposażenie zostało
rozkradzione, instalacje wyprute ze ścian - mówi Iza. James dodaje: -
Zostały same mury, nie ma tam nic namacalnego, nic nie można tam
znaleźć i trudno nawet zgadnąć, co się tam mieściło, co było
produkowane?
W budynkach artyści szukają ducha fabryki, energii, która ją
wypełniała. Ale nie chodzi o maszyny czy proces produkcji, tylko o
ludzi, którzy tam pracowali albo pracują nadal. Zebrane materiały to
świadectwa wydarzeń, nośniki historii. - Ale nie chodzi nam o
historyczną chronologię. Chcemy pokazać, jak wyglądało życie w fabryce.
Rozmawialiśmy z pracownikami o rodzinie, wpływie wstąpienia Polski do
Unii, upadku komunizmu, przebranżowieniu zakładów. To, co się działo w
tych fabrykach, daje obraz społeczeństwa, pokazuje problemy - mówi
James.
Na stworzonej przez artystów scenie aktorzy będą między innymi
czytali dokumenty, jakie udało się znaleźć w zakładach i archiwum
państwowym. - Jednym z nich jest spis wypadków i urazów, których
doznali robotnicy podczas pracy. Wszystko jest szczegółowo opisane: co
dokładnie się komu stało i w jakich okolicznościach. To szokujący
medyczny raport - opowiada Iza.
Łódź była ostatnim miastem, które artyści odwiedzili. Ale
kompletowanie przedmiotów, które wykorzystają w projekcie, jeszcze się
nie skończyło. Poszukiwania artyści będą kontynuowali między innymi w
internecie.
Jeśli macie Państwo jakieś pamiątki z polskich zakładów i
chcielibyście przekazać je artystom do ich projektu, możecie przynieść
je do siedziby stowarzyszenia Fabrykancka przy ul. Piotrkowskiej
138/140 (Jedynie po wcześniejszym ustaleniu terminu. Kontakt: http://fabrykancka.org/kontakt/)
lub do redakcji "Gazety Wyborczej" przy ul. Sienkiewicza 72